środa, 10 grudnia 2014

Tomorrow

Deadline, dzień sądu, ostatnia szansa. Każdy nazywa to inaczej. 
Są rzeczy, które trzeba czasem określić. Zbadać grunt. Albo rzucić to w cholerę.
Po to żeby móc iść dalej. Z konsekwencjami i wyciągniętymi wnioskami, bądź bez.



"Bo w mojej głowie zamieć
Czarne, czarne chmury...
Jakieś obce znów głosy podpowiadają mi bzdury"

nie ma heheszek :P 

niedziela, 30 listopada 2014

Mróz

Za oknem mróz. Rano, po południu i wieczorem. Dachy i ziemia pokryta jest szronem a większość ludzi przeprosiła już swoje ciepłe rękawiczki i czapki.
Chłodne powietrze od kilku dni szczypie moje policzki. Nie mam nic przeciwko w sumie taki mamy klimat. Aczkolwiek gdybym tylko mogła przeniosła bym ten mróz w jeszcze jedno miejsce. A tak konkretnie do moich uczuć. 
Ludzie "zamrażają" środki na koncie więc dlaczego nie zamrozić chwilowo swoich uczuć? 
W szczególności w okresie niepokoju. Kiedy czujesz się niepewnie w pracy, kiedy martwisz się o egzaminy na uczelni, kiedy z niedowierzaniem patrzysz na stan swojego konta, kiedy niepewnie stawiasz następne kroki.
Nie mówię, że chciała bym mieć serce z lodu ale chciała bym podejść obecnie do większości (jak nie wszystkich rzeczy) z umiarem, rezerwą, na totalnym luzie.
Nie wiem co Bóg sobie myślał kiedy mnie tworzył. Może po prostu był pod wpływem jakiejś używki.
A może zrobił sobie taki dowcip - mnie. Wielką emocjonalną bombę ♥



heheszki
jak ja kurwa nienawidzę dzisiejszego dnia!


wtorek, 18 listopada 2014

My lucky strike

Bidę mam ostatnio w portfelu i na koncie straszną, przez ostatnie szybkie pakowanie zostawiłam moją kosmetyczkę z moim codziennym asortymentem do makijażu, moja siostra zawinęła mi moje najlepsze leginsy na "wieczne nieoddanie" i czeka mnie jeszcze test z angielskiego na który nic nie umiem (cóż ciężko jest przeskoczyć 2 poziomy w górę w miesiąc, mając przy tym inne obowiązki).
Ale mimo wszystko mam farta. 
Szukałam stażu a dostałam pracę.
Bałam się mieszkania w akademiku a jest fantastycznie.
Panikowałam z dostaniem się na magisterkę a przyjęli mnie bez problemu.
W życiu chyba w końcu przychodzi taki moment, że wszystko się wywraca do góry nogami ale tak pozytywnie. A może trzeba po prostu często sięgać po różowe okulary. Szczególnie wtedy kiedy za oknem nie ma słońca.


                                                                               ♪♫♪♪♫♪

"Busz jest wysoki
Ale gdzieś znajdziesz wodę..."

heheszki Martwi mnie tylko fakt, że jestem małym pracoholikiem w stosunku do pracy zarobkowej. Boję się, że zaniedbam uczelnię na rzecz pracy o którą tak się starałam i spadła mi jak manna z nieba.
No i "troszkę" tęsknię :*

poniedziałek, 10 listopada 2014

It's Monday



Nawet w poniedziałek można rozwalić system w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Chyba naprawdę polubię moją przyszłą pracę :)
#sohappy


                                                                           ♪♫♪♪♫♪

niedziela, 9 listopada 2014

Kiedy kolorowe liście spadają z drzew



Kochana jesień. 
Funduje nam piękne widoki, a czasem katar. Ale nie możemy mieć jej tego za złe. Bo już w okresie jesiennym w sklepach pojawiają się grzane wina, które można wypić normalnie, z dodatkiem plastra pomarańczy, laską wanilii i odrobiną cynamonu albo dodać odrobinę lub troszkę więcej niż odrobinę do herbaty. Nie to, że nie można ich zrobić samemu wcześniej, ale widok grzańca na sklepowej półce sprawia, że ochłodzenie temperatury powietrza znoszę o wiele lepiej.
Wieczory pod kocem z książką i ciepłym napojem są podczas jesieni jeszcze bardziej na miejscu. A nasze lenistwo i niezdecydowanie możemy zwalić na jesienną chandrę.
Kochana jesień.
No to skoro już tak wychwaliłam Cię szanowna poro roku to bardzo Cię proszę bądź w tym roku dla mnie łaskawa. Spraw żeby na uczelni wszystko szło gładko, szkolenie minęło szybko i zakończyła je bez problemów i żeby następnie w pracy szło mi rewelacyjnie i bez żadnych komplikacji. Żeby zamiast problemów skórnych na policzkach pojawiał mi się charakterystyczny słodki rumieniec. Żeby wiatr mi sam ślicznie układał włosy a palce u rąk nie drętwiały mi z zimna.
Bardzo, bardzo ładnie proszę :)


                                                                               ♪♫♪♪♫♪



A ze smutnych wieści: uczcijmy minutą ciszy mój kubek, szklankę i miskę, które zginęły w tym miesiącu w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Miałam was bardzo krótko ale już zdążyłam was pokochać. Ich zbiorowa mogiła znajduje się obecnie w śmietniku akademickim w łazience na I piętrze :(


heheszki 

wgłowiemamchaos 

czwartek, 30 października 2014

Yhym.


"Jestem zepsuty? Czy to zepsuty świat?
On mnie naprawi? Czy ja go naprawić mam?
Nikt nie jest święty, wolny od wad,
Wolność zabija, tak samo jak jej brak. "






Poniedziałek 10:15 - czas pokaże. 

środa, 29 października 2014

Idąc przed siebie

Arcynerdowski weekend we Wrocławiu był ... nerd'owski :) I fajny.
W połączeniu z domowym spa i domowym open barem było relaksująco. Bo czasem trzeba posiedzieć na czterech literach i nie robić zbytnio nic produktywnego.
Po to, żeby potem się się zgubić (czyt. dzisiaj). I to zabłądzić jak nigdy w życiu! Być na prawie każdym możliwym zadupiu miasta, na takich końcach gdzie nawet ludzi nie widać!
Nie wiem jak zareagował by w takiej sytuacji ktoś inny, podczas takiego 2,5 godzinnego błądzenia, ale ja w pewnym momencie zaczęłam się śmiać sama z siebie.
Może dlatego, że miałam przy sobie kartę miejską i płatniczą oraz telefon, który swoją drogą w ogóle mi się nie przydał, bo moi kochani znajomi nie odbierali swoich komórek (tak przy okazji po co je w ogóle macie?!).
Może dlatego, że mamy ze sobą zawsze "mini" przewodnika (nasz własny język).
A może dlatego, że spojrzałam na sytuację z pozytywnej strony. Zgubiłam się? Trudno, zdarza się. Póki świeci słońce i nie ma podejrzanych osób w pobliżu, nie ma co panikować. Zwiedziłam miasto od innej strony. Poza tym, jestem tu nowa to normalne, że jeszcze się nie orientuje w mieście.
Zawsze jest jakieś wyjście. 
Prędzej czy później słońce zaświeci. Prędzej czy później będzie dobrze.


"Nie podążaj, dokąd prowadzi ścieżka, lepiej z niej zejdź i wydepcz własną"


Heheszki
Nie obierajcie w ogóle telefonów albo mówcie, że oddzwonicie a nie oddzwaniacie. Nogi wam z dupy porywam następnym razem! Ot co!
A i Karol zmiłuj się z tym pysznym jedzeniem na fb! Ja mieszkam w akademiku ;(

czwartek, 23 października 2014

wtorek, 21 października 2014

Bad Kitchen! Very bad.

Kuchnia akademicka sprawia, że opuszczają mnie moje wszystkie zdolności kulinarne. Dzisiaj nawet budyń mi nie wyszedł! Nie wiem czy wszechświat chce mi w ten sposób powiedzieć, że mam gotować tylko od czasu do czasu, a na co dzień jeść na mieście lub na uczelni (w Gdańsku można zjeść spokojnie dobry i syty obiad za niecałe 10 zł - mój rekord to póki co 7 zł). Ale jeszcze się nie poddaję.
Nie poddałam się również w kwestii zrobienia prezentacji na zajęcia i dzisiaj w końcu po wielu próbach ją "tknęłam". Teraz już powinno pójść z górki :)

A jutro 3majcie kciuki bo będę poszukiwać stażu!




                                                                           ♪♫♪♪♫♪



"Nie bez powabów jest ten straszny świat, 
nie bez poranków, dla których warto się budzić"

poniedziałek, 20 października 2014

Cześć po długiej nieobecności

Nie pisałam bo raz się działo tak dużo, że nie było kiedy pisać, czasem nie znajdywałam słów żeby to wszystko opisać a innym razem dopadła mnie niechęć i nicość.
Za mną szalony weekend za który serdecznie Ci dziękuję kochana A. Nawet  sobie nie wyobrażasz jaką pustkę poczułam, kiedy Cię pożegnałam w niedzielę. Ale koniec końców akumulatory załadowane więc trzeba wziąć się do roboty.
Ostatnie wydarzania sprawiły, że w głowie miałam istny chaos. Nowe miejsce zamieszkania, nowe studia, nowi ludzie, nowe warunki. Ale uczucia i sposób myślenia – stare. Od niektórych rzeczy się nie ucieknie. Nie ważne czy zrobisz 5 kilometrów czy 1000. Pewne rzeczy pozostaną niezmienione chyba, że w końcu zadziała na nie czas albo nowy sposób myślenia.

Czeka mnie sporo pracy nad samą sobą. Muszę pewniej stawiać własne kroki, przestać pokładać nadzieję w innych i po prostu cieszyć się życiem takie jakie jest.





Heheszki

Dziękuję za wszystko ♥

wtorek, 22 lipca 2014

Niezależne szczęście

W kwiecie sezonu nie mam prawie w ogóle czasu. Na siebie, na cokolwiek, no po prostu na nic. Jedak kiedy w pracy są dłuższe momenty "nic nie robienia"zaczynam myśleć o wszystkim i analizować. Doprowadza mnie to do szału i popycha w kierunku lekkiego dołka emocjonalnego. A nie chcę! 
Sporo ostatnio osiągnęłam. Zdobyłam wyższe wykształcenie, zawód, jestem zdrowa, młoda, mam wspaniałych znajomych i jeszcze sporo przede mną. Nie chcę załamywać się kiedy coś mi nie wyjdzie. Nawet jakaś drobna rzecz. A tym bardziej nie chcę się przejmować zdaniem innych, w tym również odtrącenia. Nie chcę aby moje samopoczucie było zależne od cudzego nastroju. W końcu nic nie powinno mi popsuć humoru dopóki na to nie pozwolę, prawda? 
Co z tego że czasem plan "A" nie wypali! Alfabet ma jeszcze 31 innych liter...

Och kochano praco wakacyjna, kończ już się! Zaczynasz mi się dłużyć potwornie od wczoraj. Darmowe łakocie i przystojni klienci są fajni ale chcę już iść do przodu. Jechać w świat. Albo w Polskę. Gdziekolwiek.


heheszki

naprawdę tęsknię za wami stupid, fat Masicz! Nie ukrywam, że chciałam też takiej dłuższej przerwy ale nie sądziłam, że aż tak się z wami żyję. I nie ważne gdzie pojadę i jak dalej potoczy się mój los i jakich ludzi spotkam na swojej grodze. Nie znajdę nikogo na wasze zastępstwo. bo jesteście niezatopieni. 
Kocham was. Naprawdę.



poniedziałek, 30 czerwca 2014

Do przodu.

Tak, tak, tak! Udało się! Uroczyście ogłaszam, że wczoraj po południu zyskałam miano pilota wycieczek!!!
Śmieszna sprawa, ale zdanie tego egzaminu cieszy mnie bardziej niż zdany licencjat :)
Jak dotąd wszystko idzie mniej więcej po mojej myśli. Jeszcze kilka miesięcy temu byłam lekko skołowana i przytłoczona wszystkim wokół a teraz... Cóż, jestem zdecydowanie zadowolona i szczęśliwa! 
Poproszę tylko o słońce, żeby pogoda mogła się wkomponować w mój obecny nastrój.
A teraz śmigam do pracy! 

xoxo ♥

piątek, 27 czerwca 2014

Yes, I did it !

Licencjat zdany! Niestety na 4,5 a na dyplomie będzie widnieć tylko ocena 4, bo na pierwszym roku nie byłam zbytnio wzorowa studentką ( no cóż początki są czasami trudne... ) .
Jestem trochę niezadowolona, ponieważ przez ostatnie dwa lata większość czasu spędzałam z dwoma prymusami, którzy podnieśli mi poprzeczkę. I kocham ich za to!
Rany nie mogę uwierzyć że trzy lata studiów już za mną! Trzy lata pełne przygód, nowych znajomości, doświadczeń, wzlotów, upadków i masy innych rzeczy. Nie zawsze było kolorowo, ale wiem, że chyba lepiej być nie mogło. Ciesze się! Naprawdę! Bo gdyby nie te studia nie poznałabym Avi! Agnieszka jesteś niczym limitowany egzemplarz jedyny taki na cały wszechświat! Nauczyłaś mnie wielu rzeczy. Pokazałaś mi świat z zupełnie innej strony. Nie raz służyłaś mi pomocą gdzie inni pewnie by machnęli na mnie ręką. Nie zawsze się z Tobą zgadzam i chociaż mamy inne zdanie co do niektórych spraw (dziwne w sumie gdyby każdy z każdym zgadzał się we wszystkim w 100% -byłoby nudno :D ) to stałaś się ważną osobą w moim życiu. Mam nadzieję, że nasza znajomość nie jest chwilowym epizodem a nawet jeśli to dziękuję Bogu, że chociaż na chwilę zagościłaś w moim życiu. Jesteś niesamowitą kobietą (tak kobietą, chcesz tego czy nie jesteś kobietą!) bez problemu podbijesz cały świat. Tylko weź w końcu odłóż konkretną kasę i kup sobie statek, jacht czy dobrą żaglówkę i przepłyń ten świat w wzdłuż i wszerz żebym mogła Cię pooglądać w telewizji!
No i Karol! Karol, Karol, Karol! Jak Ty mnie czasem wkurzasz! I jednocześnie przywracasz wiarę w facetów. Nie sądziłam, że na planecie Ziemia żyje większy kinomaniak na świecie niż ja! Jesteś świetnym facetem i masz masę cierpliwości ( bo inaczej byś ze mną tyle nie wytrzymał) . Masz świetne pomysły, jesteś zdolny i inteligentny. Dlatego nie bój się nigdy zrobić czegoś nowego (i nie chodzi mi tu o jakieś nowe danie kulinarne) !  I przestań tak na siebie narzekać ! :P
Grzechem było by nie wspomnieć o pięknej długowłosej Patrycji ! Dzieliło nas wiele rzeczy, ale jeszcze więcej nas połączyło. Jesteś moją mentorką do spraw fitnessu! Moją własną Chodakowską :D Uwielbiałam nasze piżama party i będę za nimi tęsknić . Jesteś wspaniała pod każdym względem i bardzo, ale to bardzo, bardzo dzielna! Twoja organizacja mnie zadziwia! Czasem mam wrażenie, że w porównaniu z Twoim planem dnia mój to czasami istny chaos i armagedon ! Cieszę się, że zaczynasz nowy rozdział w życiu. Ale spróbuj tylko nie odpowiadać na moje wiadomości a skopie Ci ten Twój zgrabny tyłek!!!

Będę za wami wszystkimi bardzo tęsknić .
I mam nadzieję, że będę za wami tęsknić w Gdańsku :)



PS: Pamela 3mam za Ciebie kciuki! Ciesze się, że realizujesz się w tym co robisz ;) I życze Ci jak najlepiej kochana :*

niedziela, 15 czerwca 2014

Walka z czasem

No i się zaczęło... Już dzisiaj zaraz po otworzeniu zaspanych oczu jeszcze leżąc w łóżku poczułam to nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Lekki ból mówiący, że coś jest na rzeczy, siejący niepokój i stres. Zbliża się licencjat i to wielkimi krokami bo za 9 dni! Jasna cholera co ja robiłam i gdzie straciłam mózg? Przecież mogłam uczyć się o wiele wcześniej i spać oraz budzić się spokojnie a zamiast tego żyłam sobie w błogiej nieświadomości od czasu do czasu zerkając na notatki i czytając poszczególne pytania. Ale w końcu spojrzałam uważniej na kalendarz policzyłam dni i stało się! PANIKA!
Dlatego muszę się wsiąść w garść i zabrać ostro do roboty. 4 to ocena minimalna jaką mogę dostać bo wybrałam już kierunek i uczelnie a wolnych miejsc jest tylko 60. Dlatego też tak się stresuję. W przeciągu godziny wybrałam kierunek na magisterkę, który stał się moim kolejnym marzeniem. Niezdanie bądź też bardzo słabe zdanie licencjatu sprawi, że moje marzenie może legnąć w gruzach. 
Dlatego wybaczcie wszyscy ale muszę chwilowo stać się kujonem!




PS: Kochani A. i K. naprawdę za wami tęsknie :* Życzę wam jak najlepiej!
PS 2: Droga A. baw się dobrze na Krecie ale zostaw też kilku Greków dla innych kobiet ;P

wtorek, 27 maja 2014

Własna samozagłada

Zawsze ale to zawsze nie potrafiłam zrozumieć kobiet, które pozostają w związku z damskim bokserem.
No bo jak można być z chłopakiem który robi nam krzywdę? 
Uważa się, że taka dziewczyna się nie docenia, jest nienormalna i kompletnie zaślepiona niezrozumiałym przez nas uczuciem. Ale czy na pewno nie zrozumiałym?
Chyba każdy z nas się w jakiś sposób wyniszcza. Wracamy do rzeczy bądź osób, które nas ranią.
Zapewne teraz kręcie głową że "nie", że nie zadajecie sobie żadnego cierpienia, że wszelkie kroki jakie podejmujecie w życiu kierują was w stronę wolności.
Gówna prawda! Człowiek często popada w autodestrukcję, bez względu na to jak bardzo stara się wyzwolić. Bo każdy z nas ma jakąś rzecz, hobby, osobę, miejsce, czy coś innego które ciągnie nas do siebie. Dokoła tej danej rzeczy może być mnóstwo ostrzeżeń, zakazów, upomnień itp. Ale i tak coś Ciebie pokusi i zrobisz ten krok do przodu mimo wszystko.
Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie bronię tutaj facetów, którzy biją swoje partnerki. Nie akceptuję również związków w którym stosuje się przemoc. Chcę tylko udowodnić, że każdy z nas ma swojego własnego boksera z którym pozostaje w jakiejś relacji.
Więc może następnym razem nie krytykujmy czegoś od razu. Są sytuacje, o których nie mamy pojęcia, a ludzie z którymi obcujemy nie są nam jednak dobrze znane. Bo nie wiemy w jaki sposób zostali wychowani, nie wiemy co kryje się w ich głowach i sercach, nie wiemy jakie uczucia w nich drzemią i choćbyśmy byli pewni to i tak naprawdę nie wiemy jakie wartości są dla nich najważniejsze. Bo człowiek to zagadka .
A pochopnie wypowiadając na głos swoją opinię możecie zranić drugą osobę. A wymówka "niechcący" nie wchodzi w rachubę. Niechcący można stłuc talerz, a nie kogoś zranić .





poniedziałek, 26 maja 2014

3, 2, 1 ... Kraksa !

Długo nie pisałam, ponieważ albo dużo się działo i nie miałam czasu albo po prostu miałam tyle rozważań i myśli, że już sama nie wiedziałam co napisać.
No cóż dzisiejszy post to raczej lekki upust emocji.
Sama nie wiem co napisać...że czuję złość, żal, upokorzenie, smutek, zawiedzenie, rozczarowanie i milion innych uczuć o podobnej tematyce.
Kiedy człowiek bardzo się stara to czasami efekt końcowy jest zupełnie odwrotny od oczekiwanego.
Nie ma nic lepszego niż poniedziałek w którym wszystko wydłuża się w czasie, gubi się drogę, psuje tort dla mamy, wyczyszcza doszczętnie swoje konto (i to nie na widzimisię) , rozwala się pożyczoną książkę, brudzi się świeżo wyciągnięte rzeczy z prania, słyszy pogróżki o wydziedziczeniu z rodziny i rozpieprza samochód koleżanki. A wszystko to na oczach przyszłego pracodawcy!
Alleluja! Dziękujmy Jezusowi, który umarł na krzyżu za takie sieroty jak ja!
Nazwanie samą siebie bezmózgą idiotką, kretynką, łamagą i miernotą to niedopowiedzenie.
Przez całe życie staram się pokazać, że jestem coś warta, że coś potrafię i właśnie w takim momencie wywracam się tak mocno, że zastanawiam się czy gdzieś po drodze nie upuściłam własnej twarzy i czy nie roztrzaskałam już doszczętnie swoich pośladków.
Cóż z Ed'em Sheeran'em to ja sobie mogę przybić piątkę. Ja też widzę ogień i to taki konkretny. A w pobliżu nie ma ani gaśnicy ani żadnego strażaka. Więc mogę tylko żywić nadzieję, że nie zostanie ze mnie kupka popiołu bo w moich żyłach płynie krew Targaryen'ów ...

PS:Wszystkiego najlepszego kochana mamo! 
Byłabyś najlepszą mamą na świecie gdyby nie jedna porażka życiowa - Ja.



wtorek, 1 kwietnia 2014

Chichot losu po którym huczy w głowie

Nie wiem kiedy i gdzie straciłam głowę i resztki zdrowego rozsądku.
Jak to jest? Przejechać się tyle razy i zrobić to po raz kolejny... 
I chyba najbardziej złości mnie fakt, że wściekać powinnam się tylko na samą siebie.
Bo to ja kolejny raz zaufałam, za bardzo się zbliżyłam i chyba za bardzo zaczęło mi zależeć.
No cóż, moja wina. Byle by teraz w końcu wyciągnąć z tego wnioski i się ich trzymać. 
Życie nie jest popieprzone, tylko my. Ludzie. 
My i nasze głupie mózgi, których miejscami nie używamy.
Nie ważne ile mądrych książek, przeczytasz, ile wartościowych i pouczających filmów obejrzysz, ile doświadczonych ludzi spotkasz, w ilu sytuacjach się znajdziesz i w ilu wydarzeniach weźmiesz udział.
Nigdy nie będziesz wystarczająco mądry i przygotowany. Są typy,charaktery czy okoliczności, które kompletnie Ci zaskoczą mimo iż myślisz, że znasz je doskonale.
Już od dłuższego czasu uważam, że nie jest się wstanie całkowicie kogoś poznać.
Zdanie "Znam Cię zbyt dobrze" jest dla mnie przereklamowane i raczej nieprawdziwe, bo potrafimy się zmienić. Zarówno nasz wygląd jak i zachowanie czy charakter. I to każdy z nas.
I nie wiem czy to powód do dumy czy raczej do smutku.
Ale w tej kwestii jeszcze się nie pomyliłam...





czwartek, 27 marca 2014

Today has been cancelled

Zaśpijmy dzisiaj – będzie fajnie.
Zaśpijmy specjalnie. 
Udajmy gorączkę, udajmy malarię.
Olejmy awizo, zignorujmy dzwonki, 
grajmy zaginionych,
tylko troszkę martwych.
Zaśpijmy zupełnie –
dzień dniem bez nas zróbmy.
Bez nas się obejdą ważne spotkania, te straszne wypadki.
Zaśpijmy dzisiaj, nie mówmy już nic.

- Agnieszka Wolny-Hamkało, Fleszmob


wtorek, 25 marca 2014

Burza uczuć

Temperament to ja mam. Trzeba to przyznać. Ale to dlatego, że walczę o swoje i nie daje sobie w kasze dmuchać. Mam już za sobą toksyczne znajomości. Wiem jaką wtedy osobą byłam. W totalnej rozsypce, podatną na wpływy nieodpowiednich osób, kompletnie zagubioną dziewczynką. 
Przykra sprawa kiedy zależy Ci bardzo na kimś dajesz z siebie 100% , troisz się i dwoisz a ta druga osoba i tak pluje Ci w twarz. A na koniec i tak usłyszysz, że to Twoja wina bo kompletnie się nie starałaś.
No cóż, takich właśnie miałam kiedyś wspaniałych przyjaciół. O ile można tak ich nazwać. Nie łatwo było się pozbierać po latach znajomości o którą się bardzo dbało, a która koniec końców nie była tego w ogóle warta. Na szczęście przejrzałam w odpowiednim momencie na oczy i powiedziałam sobie "nigdy więcej!". Nikt nie lubi być chyba wykorzystywany, dlatego unikam jak ognia takich sytuacji. Z chęcią pomagam, ale osobom, które tej pomocy naprawdę potrzebują, a nie cwaniakom, którzy kręcą przeróżne wałki na lewo i prawo.
Cenię sobie szczerość, ale za chamstwem to już nie przepadam. Istnieje granica pomiędzy grzecznym zwróceniem uwagi a zrównaniem danej osoby z ziemią.
Cienię sobie przyjaźń, ale równie istotna jest dla mnie niezależność.
Miłe jest być wielbionym przez osoby trzecie, ale idealizacja drugiego człowieka bądź też (nazwijmy to po prostu po imieniu)  włażenie komuś w tyłek jest już niesmaczne, wręcz odpychające.
Zależy mi na rodzinie i na znajomych. Jednak mam już swój bagaż doświadczeń, który sprawił że nie chcę być zależna od kogoś. Bo ludzie to czasem paskudne stworzenia, które kłamią i ranią nawet prostymi słowami.
Chciałoby się być niezniszczalnym. Mieć anielską cierpliwość i serce odziane w zbroje chroniącą przed każdym zadanym ciosem, ale miejscami to jest po prostu niemożliwe. 
Są wzloty, są upadki. Czasem ktoś nam podetnie skrzydła i zmiesza z błotem. Jednak wtedy trzeba wstać, umyć się i patrzeć jak nam te skrzydła odrastają... Jeszcze większe.




piątek, 21 marca 2014

Dzień Dobry! Dobry wieczór! Jak dotąd jeszcze żyję :)

Brak czasu. Na to narzekam już dłuższego czasu. I pewnie moja przyjaciółka ma rację kiedy mówi „Ciesz się bynajmniej masz co robić”, chociaż nie zawsze jest tak kolorowo, bo miejscami jest tyle rzeczy do zrobienia, że nie wiadomo w co ręce włożyć. A przecież wszystko trzeba jakoś ogarnąć bo samo się nie zrobi.

Dużo się ostatnio działo i pewnie jeszcze dużo dziać się będzie. Więc pozwólcie, że pokrótce wyleje swoje żale, przemyślenia i uczucia na klawiaturę mojego kochanego, sponiewieranego ale jakże wiernego laptopa.

Sztuka odżywiania
Zdrowie tak się mnie trzyma, że albo przyjeżdża do mnie dwóch panów, białym wozem w czerwonych mundurach albo sama muszę śmigać do ogromnego budynku o nazwie szpital. I co jak co, ale opieka medyczna podczas tych dość ciężkich chwil naprawdę starała się mi pomóc. Każda pielęgniarka się o mnie troszczyła, a lekarz naprawdę słuchał tego co do niego mówię, a nie bezustannie przytakiwał głową patrząc się bezmyślnie w kartę pacjenta. Zawiodłam się tylko jadłospisem. Czy osoba odpowiedzialna za wyżywienie pacjentów widziała kiedykolwiek Narodowy Program Zdrowia? W szpitalu byłam 5 dni i codziennie dostawałam 4 kromki chleba, rzecz jasna białego i chyba najbardziej nafaszerowanego glutenem, spulchniaczami i innymi świństwami jakie tylko mogły by istnieć. Skórka tego chleba była tak ciężka to przegryzienia, że dzieci które znajdywały się na oddziale prawie zawsze się na to skarżyły. Poza tym 4 kromki pieczywa?! Na dodatek białego! Z tego co się orientuje to maksymalna dzienna dawka dla dorosłego mężczyzny. Ponad to ani jednego dnia nie zostało mi zapewnione 1,5 litra płynów, a maksymalnie 1 litr, chociaż i tak zazwyczaj dostawałam 750 ml dziennie! Kiedy sobie owe płyny przypominam to aż mnie ciarki przechodzą. Herbata była tak bardzo posłodzona, że czekolada przy niej wypadała słabo. Ilość warzyw i owoców jaka była codziennie dostarczana woła o pomstę do nieba. Dziwi mnie fakt, że w takiej instytucji jak szpital nie przestrzega się zasad zdrowego żywienia.

Zielona koniczyna
W poniedziałek był dzień świętego Patryka. I nie omieszkałam się przejść koło tego wydarzenia obojętnie. Moi znajomi zresztą również. Tego dnia piwo wchodziło mi dość szybko i łatwo, nie wiedzieć czemu. Zazwyczaj jedno piwo(nie smakowe) potrafię pić dobrą godzinę jak nie lepiej. Ale chyba dobry humor, znakomite towarzystwo i świetna okazja sprawiły, że alkohol przyjemnie szumiał mi w głowie. Każdy z nas miał przylepioną zieloną koniczynę i uśmiech na twarzy, nawet wtedy kiedy przyszło nam zapłacić za rachunek, który swoją droga powinien nas powalić na kolana.
Powinnam się obrazić na panią A. która mnie wykorzystała i pocałowała oraz która wszystkie pomysły szczególnie te najgłupsze uznawała za fantastyczne i natychmiast chciała je realizować.
Z kolei podziękowania należą się Karolowi, który odprowadził mnie pod same drzwi dzięki czemu dotarłam cała i zdrowa do domu mimo późnej godziny .
Niestety lustro w korytarzu nie jest takie wdzięczne , cały czas przeżywa fakt, że jego dolna część jest pęknięta :D
Święty Patryk powinien być z nas dumny. Naprawdę uczciliśmy jego święto pijąc tego dnia piwo (oraz 2 szklanki whisky albo i więcej…) za niego. Oraz za nas. No i za masę innych rzeczy  …




Pusty pokój
Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło nas spotkać coś jeszcze gorszego. I nigdy nie jest wystarczająco dobrze żeby los nie uśmiechnął się do nas jeszcze bardziej.

Ja może nie mam świetnej passy, ale tragicznie też nie jest. Jednak bądź co bądź los postanowił dać mi kopniaka w tyłek i zabrał mi moją kochaną współlokatorkę i najwspanialszą przyjaciółkę. Koniec! Skończyło się wspólne gotowanie, oglądanie filmów, gadanie, śmianie się do późnego wieczora, spanie co jakiś czas w jednym łóżku , czczenie sukcesów i topienie smutków bądź niepowodzeń w winie. Mój słodki kociak musiał wrócić do rodzinnego domu na stare podwórko zostawiając mnie. Nie mam do niej pretensji. Mus to mus, taka sytuacja, po prostu czasem tak bywa. Jednak kiedy zamykałam drzwi widząc ją na schodach z ostatnią torbą, wymawiającą nasze pożegnalne formułki myślałam, że się rozpłaczę. I kiedy drzwi już się zamknęły a na korytarzu stałam już tylko ja, oczy same podeszły łzami. Wiem, że jeszcze ją zobaczę i wiem, że mnie kiedyś odwiedzi. Ale już jej tu jednak nie ma i już ze mną nie mieszka, a jej pokój jest teraz pusty. To takie smutne. Po prostu.

*
Ach te życie i sytuacje, które nas spotykają. Są czasem tak skompilowane jak ułożenie dobrze punktowanego wyrazu podczas gry w scrabble z gównianego zestawu liter.
*


niedziela, 2 marca 2014

Mętlik pod nierównym sufitem

Choroba, która mnie wzmogła kilka dni temu cały czas daje mi się we znaki. Wywróciła mój jadłospis do góry nogami i dodatkowo sprawiła, że mam mniej energii. Jeszcze ten ogólny mętlik w głowie. Nie to, że boje się nieznanych rzeczy. Bardziej boje się wchodzić w bliższe relacje z nowymi, kompletnie nieznanymi ludźmi. Nie chodzi tu o bycie nieśmiałym, bardziej o chwile zapomnienia i zgubienie zdrowego rozsądku. Na ogół jestem dość roztrzepana i miejscami nieporadna, ale koniec końców daje sobie radę. Dlatego tracenie dla kogoś głowy jest dla mnie głupie i zbędne. Nie dlatego, że uważam, że miłość, zakochanie i wszelkie inne tego typu stany uniesienia są przereklamowane i niepraktyczne. Po prostu uważam. Ba! Ja się panicznie tego boję, że ostatecznie wszystko to szlag trafi i jedyną poszkodowaną osobą będę ja. Głupia, naiwna dziewczyna, która za dużo sobie wyobraża.

„Obojętność i lekceważenie często wyrządzają więcej krzywd niż jawna niechęć”

Jestem kobietą. Chcę się zakochać, chcę być kochana i chcę się kiedyś budzić przy boku tego jedynego. Ale nie chcę stąpać po niezidentyfikowanym lodzie, który może się lada moment załamać.
Ale jak nie zaryzykuję to chyba nigdy nie zaznam tego najbardziej pożądanego przez wszystkich uczucia jakim jest miłość.

Ach te życie…


(:


piątek, 14 lutego 2014

By my Valentine Tiffany!

14 lutego dzień świętego Walentego. Dla niektórych jedno z ulubionych świąt z całego roku a dla innych istna zmora.
Kawiarnie, kwiaciarnie, sklepy i wszystko wokół przyozdobione jest sercami, misiami i innymi przeróżnymi rzeczami w odcieniach czerwieni symbolizujących miłość.
Coroczne święto zakochanych.
Ale czy zakochani to tylko pary? Osoby będące aktualnie w związkach? Czy to święto może być też pocieszne dla singli, którzy akurat tego dnia nie szukają drugiej połówki ? No bo wiecie czasy Cesarstwa Rzymskiego dawno za nami, więc tego dnia już żaden mężczyzna nie losuje z urny karteczki z imieniem swojej wybranki serca. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Tak sobie dzisiaj rozmyślałam. Obecnie nie jestem w związku, ale chyba zaliczam się do osób zakochanych. Bo cały czas kocham.
Kocham książki. Kocham rower. Kocham spacery. Kocham muffinki i makaroniki. Kocham mojego psa. Kocham moich najbliższych. Kocham życie.
To wszystko sprawia, że jestem osobą zakochaną, Bo wszystkie te rzeczy kocham cały czas i są ważnym elementem w moim życiu. I mimo, że je znam, to po dziś dzień je doceniam. Czy to możliwość zwykłej przejażdżki rowerowej czy przytulenie mojego ukochanego psiaka, sprawia mi zawsze taką samą przyjemność.
Z mężczyzną u boku czy bez niego Walentynki nie muszą być dla mnie przeklętym dniem, kiedy nerwowo zerkam na zegarek i modle się żeby ten koszmar już się skończył.
Nie ma co się oszukiwać, nie jest to dzień jak co dzień, więc spędzie go też inaczej albo po prostu po swojemu.
Ja opchałam się ulubionymi ciastkami, które przyszły aż z Belgii, wypiłam pyszną kawę w jednej z ulubionych kawiarni, poszłam na warsztaty, spotkałam się ze znajomymi, obejrzałam ulubioną komedię romantyczną (w sumie to chyba jedyną, ponieważ nie przepadam za takimi filmami) oraz poszłam na spektakl.




Dzień przeżyłam.
Anie tęczą, ani serduszkami, ani zakochanymi parami nie zwracałam (ale bałam się, że po dzisiejszej dawce cukru mój żołądek się zbuntuje) 
W poduszkę nie płaczę. Wręcz przeciwnie, zasnę dziś z uśmiecham na ustach.



PS:Jeśli ktoś jest takim "słodkim" łasuchem jak ja to polecam zjedzenie czegokolwiek w cukierni PAUL. Naprawdę warto!





środa, 12 lutego 2014

Piknik w zimie

Nie ma to jak w środku zimy pojechać na plażę i zrobić piknik ze znajomymi. 
Szczególnie w słoneczną niedziele. Cóż, wszystko jest możliwe :)
Nasza zimowa pogoda w Polsce tak mnie rozpieściła, że jestem zła na to, że od dwóch ni nie ma takiego słońca jak ostatnio. Miałam plan żeby wsiąść na rower z książką pod pachą i wybrać jakieś wspaniałe miejsce, odpowiednie do czytania na świeżym powietrzu.  No ale, że słońca nie było z rana to zajęłam się innymi rzeczami. A kiedy promienie słońca w końcu postanowiły, że jednak się pokarzą to mój rower ogłosił protest. Brak wystarczającej ilości powietrza w tylnej oponie. Tak więc czekam na swojego wybawce z pompką a rower odłożę na jutro... Tylko proszę niech słońce uraczy mnie swoją obecnością już z samego rana.
Błagam! Przecież mam ferie...
Ładna pogoda powinna być z nimi w pakiecie ^^






wtorek, 11 lutego 2014

Zapiekanka z łososiem i brokułami

Czyli czym i jak zapełnić zdrowo pusty brzuszek :)

Składniki:
  • 300 g filetu łososia (najlepiej wędzony)
  • sól i pieprz
  • odrobina soku z cytryny (do łososia)
  • 1 łyżeczka oliwy
  • 1 kulka mozzarelli
  • 450 g brokuł
  • 100 g makaronu
  • szpinak (ile kto woli :] )
  • kukurydza
Sos serowy:

  • 125 g serka naturalnego białego 
  •  30 g tartego Parmezanu
  • 125 ml mleka
  • sól i pieprz do smaku
  • czosnek 


Przygotowanie:
Odciąć skórkę z łososia i pokroić w kostkę, włożyć do formy żaroodpornej, doprawić solą, pieprzem, dodać sok z cytryny i oliwę, wymieszać.
Makaron ugotować w osolonej wodzie, skracając czas gotowania o około 1 - 2 minuty (uwaga: nie dodajemy więcej makaronu, bo wchłonie cały sos i zapiekanka wyjdzie za sucha). Gotowy makaron wrzucić do naczynia .
Do wody po makaronie wrzucić brokuły i na większym ogniu zagotować. Gotować przez 7 minut, odcedzić na sitku i przelać chłodną wodą.
Piekarnik nagrzać do 190 stopni (góra i dół bez termoobiegu). Wstawić naczynie z łososiem i piec przez 10 minut, rybę wyjąć z piekarnika, ale piekarnika nie wyłączać.
Do małego garnka włożyć serek, dodać parmezan i mieszając roztopić na małym ogniu, wlać mleko i wymieszać na gładki sos, chwilę podgrzać na małym ogniu, doprawić solą, pieprzem. Odstawić z ognia.
Ugotowany makaron wymieszać z sosem serowym oraz pokrojoną na kosteczki mozzarellą, dodać do naczynia z łososiem razem z brokułami i wszystko delikatnie przemieszać i rozłożyć równomiernie w formie. Dodać szpinak i kukurydzę
Ostatecznie wstawić do piekarnika na 15 minut (190 stopni C).


Smacznego!

poniedziałek, 3 lutego 2014

Pompujemy


A takie 30 dniowe wyzwanie.
Przez 30 dni będę oprócz ćwiczeń, które i tak staram się wykonywać na co dzień będę pompować :D
A właściwie to uginać i prostować ramiona w podporze przodem.
Dawniej to ćwiczenie było stosowane jako kara np. w wojsku. A ja będę je wykonywać dla własnej satysfakcji.

No i gdyby ktoś nie wiedział: wykonywanie pompek rozwija mięśnie piersiowe i mięsień trójgłowy ramienia (czyli triceps), a także mięsień naramienny, mięsień zębaty przedni i mięsień kruczo-ramienny.

niedziela, 2 lutego 2014

Sztuką jest wiedzieć kiedy i w jaki sposób odpuścić ...




Jeśli życie jest takie ciężkie, dlaczego sprowadzamy na siebie więcej kłopotów? Co jest z tą potrzebą uderzenia w przycisk autodestrukcji? 

Może lubimy ból. Może jesteśmy dziwni. Bo bez niego, nie wiem, może nie czujemy się realnie. Jak to się mówi? Dlaczego wciąż uderzam się młotkiem? Bo czuję się rewelacyjnie, kiedy przestaję... 


piątek, 24 stycznia 2014

Maratony dwa

Ostatnio mój kalendarz pęka w szwach. Listy typu "rzeczy do zrobienia", spotkania, wpisy, egzaminy etc. Na sen niestarcza mi już czasu. Może dlatego, że jest dla słabych...  Taki mały żarcik ^^
Sen jest bardzo ważny. Według bardzo mądrych naukowców, sen to prezent dla mózgu. Ale bardzo duża ilość nas polaczków ma to troszkę w nosku, bo podobno aż 39%  populacji nie dosypia.
Mój mózg więc chyba myśli, że jestem na niego totalnie obrażona, bo nie pamiętam kiedy ostatnio spałam te "przepisowe" 8 godzin.
Dzisiaj o zdrowym spaniu również mogę zapomnień,ponieważ przede mną noc pełna wrażeń i rozrywki. Mianowicie maraton Hobbita w Multikinie wzywa!
W kalendarz te wieczorne wyjście gdzieś wcisnąć musiałam. Przecież takiego wydarzenia opuścić nie mogę!
Po maratonie szybki powrót do mieszkania, jeszcze szybsze pakowanie i bieg na pociąg.
Weekend zapowiada się ciekawie :)


A co do sportowych sukcesów. To muszę przyznać, że bieganie na bieżni wciąga. Może jak się skończą te mrozy (które katują moje biedne rączki i stópki) to przerzucę się na bieganie po świeżym powietrzu.
Moja kondycja pomalutku się poprawia, a bieganiu nie mówię już stanowczego NIE.
Dlatego też może wezmę udział w jakimś maratonie. Takim malutkim. 5 km?
Kto wie? Przecież życie potrafi zaskakiwać ...


środa, 15 stycznia 2014

Be Fit!

Dzisiaj pobiłam swój  życiowy rekord na bieżni!
Przebiegłam troszkę więcej niż 4 km spalając przy tym 250 kalorii.
Zapewne to dla innych to żaden wyczyn, ale dla mnie to jednak mały sukces, ponieważ nigdy nie lubiłam bieżni a za bieganiem również nie przepadam.
Dlatego postanowiłam się pomału przekonywać do tej aktywności ruchowej i myślę, że jestem na dobrej drodze :)



No i nie obyło się dzisiaj bez Hula-Hop ^^

wtorek, 14 stycznia 2014

Paczka

Dzisiaj odebrałam moją paczkę od Deezee   ♥
Więc od kilku godzin cieszę się moim nowym kombinezonem, balerinkami (które poczekają sobie troszkę aż przyjdzie na nie kolej) i papciami :)






Kombinezon jest bardzo cieplutki. Jak go przymierzyłam to od razu zaczęło mi być gorąco. Bardzo długo czaiłam się na ten ciuszek, ponieważ bardzo mi zależało na najmniejszym dostępnym rozmiarze (S/M). I ciesze się, że wstrzymałam się z pochopnym kupnem bo gdybym nabyła kombinezon o rozmiar większy to bym się w nim chyba utopiła. A tak jest w sam raz :)

Zdziwiłam się troszkę, bo kiedy odbierałam paczkę okazało się, że czeka na mnie średniej wielkości czarny worek z taśmą po boku z logiem sklepu.
Mogło to zabawnie wyglądać bo szłam z pakunkiem kiedy było już dość ciemno. Osoba z bujna wyobraźnią mogłaby pomyśleć, że niosę pod pachą czyjąś głowę owiniętą w worek na śmieci ^^



A tak z serii fit. To moje Hula-hop wróciło do łask. Dzisiaj całkiem  na spokojnie 30 min + 2 średnie spacery z psem (bo każda okazja jest dobra do spalenia kalorii)



poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wiedźmin zamiast Legolasa

Dzisiaj w końcu obejrzałam "Hobbita: Pustkowie Smauga". 
Z  niecierpliwością czekałam na ten film, kiedy tylko wyszłam z kina po obejrzeniu pierwszej części Hobbita.



Peter Jackson zrobił coś niesamowitego. Wyreżyserował niezwykłą powieść w taki sposób, że oglądając film widz wciąga się na całego. Człowiek odbiega na te niespełna trzy godziny od szarej rzeczywistości by zatopić się we wszystkich wspaniałych widokach i scenach walki oraz po to by móc przeżyć niezwykłą przygodę razem ze wspaniałymi bohaterami takimi jak Bilbo Baggins.
Mam jednak tylko jedno ale. Dlaczego ktoś zepsuł Legolasa?! Orlando Bloom to pewnie fajny facet, który skradł serce niejednej kobiecie stąpającej po tej ziemi. Mnie jednak pociąga tylko wtedy kiedy ma nienaganną blond czuprynę, szpiczaste uszy, nieziemskie oczy i łuk w ręku. Legolas we Władcy Pierścieni a Legolas w Hobbicie to jak dla mnie dwie inne postacie. Syn Thranduila, który zamknął w lochu krasnoludów ma jakąś dziwnie kwadratową szczękę (ten fakt jeszcze nie jest taki zły) i oczy z których bije taki chłód, że padła bym przed nim na kolana ale nie dlatego, że  jego uroda zwala z nóg, ale dla tego, że jego wzrok mrozi krew w żyłach. Co się stało z elfem, który tworzył fantastyczną parę na polu bitwy z przezabawnym krasnoludem o imieniu Gimli? Tym który miał sympatyczny wyraz twarzy i niesamowite oczy w których można było zatonąć na baaaaaardzo długą chwilę. Czemu zamiast niego w Hobbicie występuje jakiś jego pseudo brat wzorowany na Wiedźminie?
Ktokolwiek charakteryzował Bloom'a niech się wstydzi. 

Ogólnie rzecz biorąc nie żałuję wydanych pieniędzy na bilet do kina. Bo takie filmy jak ten są warte obejrzenia na dużym ekranie w wersji 3D i 48 klatkach na sekundę :)
Smaug rządzi !

środa, 1 stycznia 2014

New Year, New Year!

No i przyszedł Nowy Rok 2014! A razem z nim jak co roku nowa lista noworocznych postanowień. Moja jest krótka ale może to dobrze. Mam większe szanse że ją całą zrealizuję J

Zazwyczaj w ostatnie dni starego roku wspominamy ostatnie 12 miesięcy naszego życia.  Dla mnie 2013 był jaki był... Nie był taki najgorszy aczkolwiek żadnych przysłowiowych kokosów mi nie dał, ale przez cały ten czas miałam rodzinę , przyjaciół i mojego kochanego pupila i mam ich do tej pory a to się liczy.
Jednakże w Nowym Roku chciałabym nauczyć się podchodzić do większości rzeczy z dystansem, polegać tylko na sobie, a kiedy coś będzie się ”walić” nie chcę nawet w 1/4 obwiniać za to innych.

„Każdy jest kowalem swojego losu” tak więc za odwalenie fuszerki nie powinno się chyba winić osób trzecich.  Moje życie, moje decyzje, moja sprawa i przede wszystkim moja odpowiedzialność.  Dlatego w tym roku chcę zrobić sobie własny egzamin z samodzielności i mam nadzieję że pójdzie mi on całkiem nieźle chociaż wiem, że to nie będzie łatwy sprawdzian.

Niech Nowy Rok przyniesie nam wszystkim szczęście.
Bo za nim kryje się wszystko to co naprawdę chcemy od życia.