14 lutego dzień świętego
Walentego. Dla niektórych jedno z ulubionych świąt z całego roku a dla innych istna zmora.
Kawiarnie, kwiaciarnie, sklepy i
wszystko wokół przyozdobione jest sercami, misiami i innymi przeróżnymi rzeczami
w odcieniach czerwieni symbolizujących miłość.
Coroczne święto zakochanych.
Ale czy zakochani to tylko pary?
Osoby będące aktualnie w związkach? Czy to święto może być też pocieszne dla
singli, którzy akurat tego dnia nie szukają drugiej połówki ? No bo wiecie czasy
Cesarstwa Rzymskiego dawno za nami, więc tego dnia już żaden mężczyzna nie
losuje z urny karteczki z imieniem swojej wybranki serca. A przynajmniej nic mi
o tym nie wiadomo.
Tak sobie dzisiaj rozmyślałam.
Obecnie nie jestem w związku, ale chyba zaliczam się do osób zakochanych. Bo
cały czas kocham.
Kocham książki. Kocham rower. Kocham
spacery. Kocham muffinki i makaroniki. Kocham mojego psa. Kocham moich
najbliższych. Kocham życie.
To wszystko sprawia, że jestem
osobą zakochaną, Bo wszystkie te rzeczy kocham cały czas i są ważnym elementem
w moim życiu. I mimo, że je znam, to po dziś dzień je doceniam. Czy to możliwość
zwykłej przejażdżki rowerowej czy przytulenie mojego ukochanego psiaka, sprawia
mi zawsze taką samą przyjemność.
Z mężczyzną u boku czy bez niego
Walentynki nie muszą być dla mnie przeklętym dniem, kiedy nerwowo zerkam na
zegarek i modle się żeby ten koszmar już się skończył.
Nie ma co się oszukiwać, nie jest
to dzień jak co dzień, więc spędzie go też inaczej albo po prostu po swojemu.
Ja opchałam się ulubionymi
ciastkami, które przyszły aż z Belgii, wypiłam pyszną kawę w jednej z ulubionych
kawiarni, poszłam na warsztaty, spotkałam się ze znajomymi, obejrzałam ulubioną
komedię romantyczną (w sumie to chyba jedyną, ponieważ nie przepadam za takimi
filmami) oraz poszłam na spektakl.
Dzień przeżyłam.
Anie tęczą, ani serduszkami, ani zakochanymi parami nie zwracałam (ale bałam się, że po dzisiejszej dawce cukru mój żołądek się zbuntuje)
Anie tęczą, ani serduszkami, ani zakochanymi parami nie zwracałam (ale bałam się, że po dzisiejszej dawce cukru mój żołądek się zbuntuje)
W poduszkę nie płaczę. Wręcz przeciwnie, zasnę dziś z
uśmiecham na ustach.
PS:Jeśli ktoś jest takim "słodkim" łasuchem jak ja to polecam zjedzenie czegokolwiek w cukierni PAUL. Naprawdę warto!