Choroba, która mnie wzmogła kilka dni temu cały czas daje mi
się we znaki. Wywróciła mój jadłospis do góry nogami i dodatkowo sprawiła, że
mam mniej energii. Jeszcze ten ogólny mętlik w głowie. Nie to, że boje się
nieznanych rzeczy. Bardziej boje się wchodzić w bliższe relacje z nowymi, kompletnie
nieznanymi ludźmi. Nie chodzi tu o bycie nieśmiałym, bardziej o chwile
zapomnienia i zgubienie zdrowego rozsądku. Na ogół jestem dość roztrzepana i
miejscami nieporadna, ale koniec końców daje sobie radę. Dlatego tracenie dla
kogoś głowy jest dla mnie głupie i zbędne. Nie dlatego, że uważam, że miłość,
zakochanie i wszelkie inne tego typu stany uniesienia są przereklamowane i niepraktyczne.
Po prostu uważam. Ba! Ja się panicznie tego boję, że ostatecznie wszystko to
szlag trafi i jedyną poszkodowaną osobą będę ja. Głupia, naiwna dziewczyna,
która za dużo sobie wyobraża.
„Obojętność i lekceważenie często wyrządzają więcej krzywd niż
jawna niechęć”
Jestem kobietą. Chcę się zakochać, chcę być kochana i chcę
się kiedyś budzić przy boku tego jedynego. Ale nie chcę stąpać po
niezidentyfikowanym lodzie, który może się lada moment załamać.
Ale jak nie zaryzykuję to chyba nigdy nie zaznam tego
najbardziej pożądanego przez wszystkich uczucia jakim jest miłość.
Ach te życie…
(:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz