Długo nie pisałam, ponieważ albo dużo się działo i nie miałam czasu albo po prostu miałam tyle rozważań i myśli, że już sama nie wiedziałam co napisać.
No cóż dzisiejszy post to raczej lekki upust emocji.
Sama nie wiem co napisać...że czuję złość, żal, upokorzenie, smutek, zawiedzenie, rozczarowanie i milion innych uczuć o podobnej tematyce.
Kiedy człowiek bardzo się stara to czasami efekt końcowy jest zupełnie odwrotny od oczekiwanego.
Nie ma nic lepszego niż poniedziałek w którym wszystko wydłuża się w czasie, gubi się drogę, psuje tort dla mamy, wyczyszcza doszczętnie swoje konto (i to nie na widzimisię) , rozwala się pożyczoną książkę, brudzi się świeżo wyciągnięte rzeczy z prania, słyszy pogróżki o wydziedziczeniu z rodziny i rozpieprza samochód koleżanki. A wszystko to na oczach przyszłego pracodawcy!
Alleluja! Dziękujmy Jezusowi, który umarł na krzyżu za takie sieroty jak ja!
Nazwanie samą siebie bezmózgą idiotką, kretynką, łamagą i miernotą to niedopowiedzenie.
Przez całe życie staram się pokazać, że jestem coś warta, że coś potrafię i właśnie w takim momencie wywracam się tak mocno, że zastanawiam się czy gdzieś po drodze nie upuściłam własnej twarzy i czy nie roztrzaskałam już doszczętnie swoich pośladków.
Cóż z Ed'em Sheeran'em to ja sobie mogę przybić piątkę. Ja też widzę ogień i to taki konkretny. A w pobliżu nie ma ani gaśnicy ani żadnego strażaka. Więc mogę tylko żywić nadzieję, że nie zostanie ze mnie kupka popiołu bo w moich żyłach płynie krew Targaryen'ów ...
PS:Wszystkiego najlepszego kochana mamo!
Byłabyś najlepszą mamą na świecie gdyby nie jedna porażka życiowa - Ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz