czwartek, 19 grudnia 2013

Zrobić coś nowego

Od czasu do czasu lubię sobie rzucić jakieś wyzwanie. Dzisiejsze może nie było wielkie, ale było to dla mnie coś nowego. A było to… Uwaga, uwaga! Pieczenie bułek!
Uwielbiam bagietki czosnkowe. Mam do nich słabość. Więc kiedy to jestem w jakimś markecie w jakiś tajemniczy sposób niby przypadkiem prawie zawsze spojrzę na półkę na której owe pieczywo się znajduje. W XXI w. niestety aż strach spojrzeć na skład kupowanych przez nas produktów. Dlatego wpadłam na pomysł, że zrobię własne czosnkowe pieczywo, które nie będzie miało żadnych E regulatorów, spulchniaczy, gum arabskich i nie wiadomo czego jeszcze.
Przepis miałam, składniki też były, więc około godziny 13 w mojej kuchni zaczęła się istna rewolucja. Z początku miałam niezłą frajdę, ale kiedy chciałam formować z ciasta kulki i wykładać  je na blachę, masa okazało się nie być jeszcze  w pełni gotowa, bo lepiła się do moich łapek  gorzej niż Kubuś Puchatek do miodu. 
A na koniec… No cóż z puszystych bułek były placki.  Żeby nie wyszło, że jestem fatalną kucharką na swoje usprawiedliwienie napiszę, że moje „pseudo bułki” były zjadliwe i wszyscy, którzy je zjedli jeszcze żyją.

Aby emocji było jeszcze więcej na koniec rozlałam jeszcze swoją ulubioną herbatę na biały szydełkowy obrus. Moja mama nie musiała nic mówić. Wystarczyło jedno spojrzenie. Nawet Batman by wymiękł.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz